Błędy w napisach do filmów
Błędy w listach dialogowych do anglojęzycznych filmów – dodatkowa porcja rozrywki dla oglądającego
O rozrywce mówimy tu jednak tylko w przypadku gdy oglądający zna język angielski, inaczej takie błędy mogą jedynie wprowadzać w konsternację, bądź osłupienie. Dla mnie – tłumacza języka angielskiego, któremu zdarza się czytać napisy do filmów tylko w kinie, dla wygody współoglądających, lub po prostu z ciekawości co do umiejętności tłumacza – takie błędy w napisach to głównie powód do śmiechu. Bo jak tu się nie śmiać, gdy Sarah Sidle w CSI Las Vegas mówi: „She is six months behind on her rent”, a pod spodem czytamy takie oto polskie tłumaczenie: „Przez sześć miesięcy nie odebrała renty”. . .
Jak widać tłumaczenie napisów do filmów i seriali wymaga nie tylko bardzo dobrej znajomości języka, ale dużego wyczucia, znajomości realiów danego kraju i kultury. Wyżej opisany przykład dotyczy wprawdzie najprawdopodobniej początkującego tłumacza lub w ogóle amatora-pasjonaty, który tłumaczenie napisów traktuje jak hobby. Trzeba też przyznać, że wybrnął z problemu dość dobrze – jeśli ktoś zalega ze spłatą czynszu przez sześć miesięcy, czy nie odbiera renty przez taki sam okres czasu, to można w obu przypadkach być równie pewnym, że zaginął, bądź nie żyje. W kontekście serialu kryminalnego obie wersje sprawdzają się więc wyśmienicie. Gorzej, gdy denatką okazuje się osoba młoda i sprawna za życia. Tak było właśnie w tym przypadku, więc założę się, że dla kilkorga oglądających sprawa renty była mocno zastanawiająca.
O ile amatorom-pasjonatom można wybaczyć, a właściwie pogratulować wkładu pracy, to w stosunku do osób przygotowujących listy dialogowe do seriali emitowanych w telewizji należałoby mieć większe wymagania. Szczególnie, że bardzo często zawodzi poziom takich tłumaczeń. Na przykład w „Przyjaciołach”, gdy Monica wybrała się do okulisty i usłyszała pod koniec badania „I’ll give you drops”, Polski widz miał uwierzyć, że specjalista zapisze jej… dropsy. Monica dostała wtedy krople oczywiście. Rozumiem, że tłumaczenie dialogów do serialu, w którym podstawą są dialogi inteligentne, cięta riposta i żarty sytuacyjne, jest wyzwaniem i nie da się czasem oddać w pełni znaczenia danego żartu. Jednak popełnianie błędów podstawowych, w sytuacji o tak wyraźnym kontekście (wizyta u okulisty), jest rażące.
Dobrze jest więc zatrudniać do tłumaczenia napisów filmowych ludzi, którzy nie tylko znają język, realia i kontekst kulturowy, ale są także oddani sprawie i dbają o to, by osoba nie znająca angielskiego mogła w takim samym stopniu jak Anglik, czy Amerykanin docenić żarty Rachel i Rossa, czy wnioski Sary z prowadzonego śledztwa.
Też czasem się zastanawiam kto to tłumaczy:) Ale false friendsy zawsze mnie bawiły:) Uwielbiam skecz młodego Stuhra, który „niby tłumaczy” dialogi w filmie. Płaczę zawsze na tym ze śmiechu. A już właśnie bawi mnie jak ktoś na siłę próbuje złagodzić przekleństwa. Czasem je już lepiej ominąć zamiast z przekleństwa zrobić „kurczaczki”.