Metoda tłumaczenia - pamięciowa
Jeśli chodzi o metodę pamięciową to ja osobiście korzystam z niej bardzo rzadko. Może wynika to z niewiary we własne możliwości, ale nawet jeśli dane słowo od razu pojawia mi się w głowie, wolę je sprawdzić w kliku źródłach, zanim odważę się je użyć w tekście tłumaczenia.
Metodę czysto pamięciową można zastosować tylko w wąskiej specjalności, doskonale znanej tłumaczowi. Andrzej Voellnagel „Jak nie tłumaczyć tekstów technicznych”
Metoda pamięciowa ma jedną, podstawową zaletę – szybkość tłumaczenia. Z drugiej strony, lekceważenie wątpliwości semantycznych i nie zaglądanie dostatecznie często do słowników pozornie oszczędza czas, ale:
– ustala jakość pracy tłumacza na mizernym poziomie
– nie pozwala jednak osiągnąć takiej szybkości, jaką daje dobrze opanowane słownictwo, bo zawiłości tekstu zmuszą w końcu i tak do wyszukiwania odpowiedników, ibid.
Warto oczywiście zdobywać kapitał pamięciowy, ale nie jest to takie łatwe, szczególnie gdy jako tłumacz-wolny strzelec, nie specjalizujemy się w bardzo wąskiej dziedzinie wiedzy. Zauważyłam, że słowa potrzebne mi w tłumaczeniu tylko raz na jakiś czas, dorywczo, zupełnie nie zapadają mi w pamięć i dotyczy to właśnie głównie specjalistycznego słownictwa. Wspomniany wcześniej autor opisuje tę sytuację bardzo obrazowo:
Porównując zapamiętywanie słówek do wbijania kołków młotkiem w zakuty łeb. „Normalne, dorywczo potrzebne słówka-kołki odskakują od twardej powłoki”, ale gdy z danym słowem wiąże się zainteresowanie, irytacja, dawne skojarzenie, wtedy jest szansa, że te słowne kołki wejdą w powłokę łba tłumacza bez oporu.