Odpowiedzialność za tłumaczenie
Odpowiedzialność tłumacza tekstów
Niektórzy tłumacze, skonfrontowani z nie do końca jasnym tekstem informacyjnym, czy naukowym oryginału do tłumaczenia, mają tendencje do „ujaśniania” tego tekstu w tłumaczeniu, o czym pisze Pani Zofia Kozłowska: tekst przekładu jest czasem jaśniejszy i prostszy, bardziej przystępny niż tekst oryginału.
Wyobrażam sobie, że robią tak szczególnie ci tłumacze, u których świadomość stuprocentowej odpowiedzialności za tekst tłumaczenia jest bardzo dobrze rozwinięta.
Dokonam tu już kolejnego szczerego wyznania – na początku swojej drogi zawodowej nie do końca zdawałam sobie sprawę z tej stuprocentowej odpowiedzialności. Pamiętam, że gdy tłumaczyłam pierwszą książkę, miałam w głowie następujące słowa pocieszenia: „tekst na pewno przejdzie przez korektę, więc ewentualne literówki, czy drobne potknięcia mogą mi się zdarzyć”.
Tymczasem, jak pisze Zofia Kozłowska:
Tłumacz powinien mieć świadomość, że tworzy nowy tekst, który będzie funkcjonował w kontekście języka przekładu i kultury języka przekładu, że odpowiada za całość tekstu, również za jego szatę graficzną. Powinien opracować dla wydawnictwa uwagi dotyczące ostatecznego wyglądu książki. Wymaga to od niego ścisłej, zwykle trudnej i żmudnej – współpracy z redaktorem na wszystkich etapach procesu wydawniczego. Tłumacz jest więc odpowiedzialny za całą książkę, w jego interesie leży dopilnowanie, by efekt jego pracy nie został w najmniejszym stopniu zepsuty, a jeśli to możliwe, by został poprawiony. „O przekładzie tekstu naukowego”
Mi bardzo często przyświecało hasło: „przetłumaczyć, wysłać, zapomnieć”, a tak naprawdę tekst tłumaczenia już do końca naszego życia i dalej jest podpisany naszym nazwiskiem i jest świadectwem naszych umiejętności. Nikogo nie będzie interesować fakt, że wtedy dopiero zaczynaliśmy, że nie zdawaliśmy sobie z pewnych rzeczy sprawy. Wszystkie teksty, które przetłumaczymy w ciągu naszej zawodowej aktywności to nasze wizytówki i tylko od nas zależy czy będą stanowić dla nas reklamę, czy antyreklamę. Dość powiedzieć, że tekst tej pierwszej książki, którą tłumaczyłam teoretycznie został zweryfikowany i zredagowany, w praktyce na wewnętrznej okładce widnieje tylko moje nazwisko, nie ma osoby korektora, czy redaktora.