Blog tłumaczeniowy
Po co tłumaczowi blog ?
Dzisiaj trochę masła maślanego – blogowania o blogowaniu, a dokładniej o blogowaniu tłumacza, czy też, jak kto woli, o tłumaczeniu blogera. Mianowicie, przyszło mi ostatnio do głowy, że ktoś mógłby się właściwie zastanowić, po co tłumaczowi blog? Poniżej podaję więc kilka subiektywnych powodów.
Po pierwsze i, szczerze mówiąc, najważniejsze, tłumacz prowadzi bloga ze względów marketingowo-reklamowych. Jeśli kogoś, kto spodziewał się jakiś wzniosłych i ambitniejszych powodów, rozczarowałam, to trudno. Nawet najbardziej brutalna prawda jest przecież lepsza, niż mydlenie oczu. Taki blog jest bardzo dobrym „karmicielem” wyszukiwarki Google i poprawia wyniki wyszukiwania na korzyść blogera. W szczegóły nie będę się wdawać bo doskonale zdaję sobie sprawę, że nie tylko ja takiego bloga prowadzę. I mimo szczerej sympatii do kolegów po fachu, muszę pamiętać o okrutnych realiach ostrej konkurencji, szczególnie w tych trudnych czasach (o „trudnych czasach” będzie następny wpis).
Po drugie, co również związane ze wspomnianymi już względami czysto reklamowymi, jednak dające już jakiś przebłysk wyższych ambicji, blog o tłumaczeniu jest świadectwem głębszego zainteresowania tematem tłumaczenia i pewnej wiedzy na ten temat. Nawet najlepiej reklamujący się laik nie będzie w stanie regularnie pisać o rzeczach, o których nie ma pojęcia. Poza tym, dostęp do bloga mają nie tylko potencjalni klienci, ale także wspomniana już „okrutna” konkurencja, która z chęcią wytyka błędy. Prowadzenia bloga jest więc dla tłumacza nie tylko sprawą ambicji zawodowych, ale także aktem odwagi – należy przecież pamiętać, że blog to nie tylko uzewnętrznianie się, ale także wystawianie się na opinie innych. Nie wysyłamy zamieszczanych informacji w próżnię, gdzieś tam są ludzie, którzy mają gotową odpowiedź na nasze wynurzenia.
Po trzecie, blog tłumacza, tak samo jak blog rolnika, biznesmena, wielbiciela szydełkowania, czy seksoholika, jest miejscem, w którym człowiek może wyrazić siebie i dać upust pewnym frustracjom. Oczywiście, w przypadku bloga branżowego, te frustracje raczej nie mogą być związane z życiem prywatnym – narzekania na narzeczonego, czy kota wyglądałyby tu mało profesjonalnie. Jednak życie zawodowe pełne jest dziwnych, frustrujących sytuacji i czasem warto je opisać, oczywiście z odpowiednim wyczuciem, aby podzielić się doświadczeniem z innymi i dać świadectwo bujnego życia zawodowego, które może być obietnicą obycia w branży i profesjonalnego podejścia do pracy.
Poza tym, tłumacz też człowiek i warto czasami tę człowieczą stronę pokazać. Klient, który przed wysłaniem pierwszego zlecenia zapozna się z blogiem pisanym własnoręcznie przez tłumacza, czuje w pewnym sensie, że tego tłumacza zna, że pierwsze zawodowe lody zostały przełamane, a dzięki temu pierwszy kontakt jest łatwiejszy i serdeczniejszy.