Zawód tłumacza - cz. 1
Tym razem postanowiłam na chwilę porzucić kwestię samych tłumaczeń i spojrzeć na zawód tłumacza od strony ekonomicznej i prawnej. Innymi słowy, zająć się różnymi formami działalności tłumaczeniowej, na którą można się zdecydować, zależnie od własnych preferencji. Warto przemyśleć wszystkie „za” i „przeciw” zanim zaczniemy myśleć o wykonywaniu tego zawodu w pełni profesjonalnie. Tłumacz ma bowiem kilka ścieżek kariery zawodowej do wyboru:
Założenie jednoosobowej działalności gospodarczej – droga, którą sama wybrałam, ponieważ daje największe pole do popisu, najwięcej niezależności i możliwość decydowania samemu o sobie, o tym z kim współpracujemy i za jaką stawkę. Mając swoją firmę można samemu ustalić swoje ceny i warunki tak, by praca przynosiła satysfakcję, a nie frustrację. Taka niezależność ma oczywiście swoją cenę. Prowadzenie działalności wiąże się z koniecznością opłacania składek na ubezpieczenie społeczne, oraz podatku dochodowego i VATu. Jednak takie opodatkowanie ma również dobre strony – w własnego doświadczenia wiem, że „Vatowiec” jest traktowany na rynku poważniej, jako firma, z którą chętniej zawiera się umowy i której chętniej daje się zlecenia. Podmiot gospodarczy, który może wystawić fakturę jest po prostu widziany jako równy partner w biznesie. Tak naprawdę nie jest ważne, czy wystawimy fakturę, czy rachunek (od pierwszego można odliczyć VAT by uzyskać cenę netto, drugi od razu jest wystawiony na cenę netto), jednak działa tu pewne przyzwyczajenie, czy też błędne przeświadczenie i firmom, moim klientom, zazwyczaj bardzo zależy na fakturze. Zastanawiając się nad wyborem – wystawiać rachunki, czy faktury – warto więc wcześniej pomyśleć, kto będzie głównym odbiorcą naszych usług – osoby prywatne, czy firmy, pamiętając, że działalność tych drugich jest najczęściej objęta podatkiem VAT.
Jeśli kogoś jednak przerażają obowiązki i duża doza odpowiedzialności związane z prowadzeniem własnej firmy, może się zdecydować na podpisywanie umowy o dzieło. Umowa o dzieło w większości przypadków pozwala na zastosowanie 50% kosztów uzyskania przychodu. Dzieje się tak wtedy, gdy dzieło (w tym wypadku tłumaczenie) ma charakter twórczy. Co to w praktyce oznacza? Pozwolę sobie zacytować fragment pisma z dnia 1 sierpnia 2002 r., DP/WPA.024/264/02 Ministerstwa Kultury: „dla uznania tłumaczenia za twórcze opracowanie w rozumieniu art. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych niezbędne jest to, aby przedmiotem tłumaczenia był utwór w rozumieniu art. 1 powyższej ustawy, co w przypadku instrukcji obsługi czy instrukcji napraw należałoby oceniać indywidualnie, biorąc pod uwagę ogólne przesłanki indywidualnego i twórczego charakteru z art. 1 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Jednocześnie należy podkreślić, że dla twórczego charakteru pracy bez znaczenia jest poziom fachowych kwalifikacji osoby, która konkretne dzieło wykonuje”. Innymi słowy, jeśli tłumaczenie zawiera teksty o charakterze indywidualnym (nie są to teksty „szablonowe” jak dokumenty prawne, umowy itp., a teksty stworzone przez konkretną osobę i unikalne) to zastosowanie ma 50% kosztów uzyskania przychodu. Tak więc to zastosowanie jest prawdziwe dla większości tekstów tłumaczeń zwykłych, nie wymagających uwierzytelnienia, ponieważ te drugie to najczęściej akty normatywne lub ich urzędowe projekty, urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole itd., które według art. 4 u.p.a. twórczego utworu z oczywistych względów nie stanowią.
Ciąg dalszy nastąpi:)