Stawka za tłumaczenie
Stawki za tłumaczenia czyli refleksje z życia wzięte
Inspiracją do napisania tego krótkiego artykułu są moje własne doświadczenia zebrane jeszcze na etapie wyceny tekstów do tłumaczenia. Jako że moje stawki są jednymi z najniższych oferowanych przez profesjonalne biura tłumaczeń w Internecie, reakcja na wycenę jest najczęściej pozytywna i aprobująca. Po akceptacji mojej propozycji płacy mogę więc z czystym sumieniem przystąpić do pracy nad tekstem.
Czasami jest jednak tak, że potencjalny klient błędnie rozumie kwestię pewnej „elastyczności” wyceny (choć mam ustalone konkretne stawki, których się trzymam, każda wycena jest dokonywana na podstawie konkretnego tekstu i do tego konkretnego tekstu dostosowywana, dlatego warto zawsze wcześniej po prostu wysłać tekst) i uważa ją za uzależnioną od zasobności własnego portfela. Oczywiście rozumiem taki sposób myślenia – studencka kieszeń nie jest zbyt wypchana, a nauki i materiałów obcojęzycznych dużo. Dostaję więc; na przykład, zapytania o tłumaczenie pozycji książkowych, a gdy podaję orientacyjną wycenę, mail zwrotny jest pełen rozgoryczenia: „jak tj. liczone w tys. to dużo jak na studencką kieszeń”. Tak zgadzam się to dużo, ale trudno by tłumaczenie dwustustronicowej książki było liczone w groszach :). Stawki za tłumaczenie są takie same, niezależnie od rodzaju „kieszeni” klienta, ponieważ czas i praca przy tłumaczeniu nie zależą od zasobności portfela wyżej wspomnianego. Gdybym studentom wyceniała tłumaczenia za marne grosze to takie teksty również byłyby marne. Oczywiście, przewiduję rabaty i pewne obniżenie stawki przy dużej ilości tekstu, ale to zawsze musi być „coś za coś”.
Każdego klienta szanuję tak samo, dlatego każdy tekst wymaga ode mnie równie dużego wkładu pracy. Warto również szanować pracę tłumacza, bo nie polega ona na „przepisywaniu polskiego tekstu po angielsku” (autentyczne wyrażenie jednego z klientów znajomej tłumaczki przysięgłej), a na tłumaczeniu, które jest bardzo skomplikowanym i nie do końca nawet jeszcze poznanym procesem zachodzącym w głowie profesjonalisty. Co do samego procesu, postaram się napisać o nim kilka słów później.
Monika Matykiewicz – Biuro Tłumaczeń Frogtranslation
:)Pozdrawiam i życzę „miłego przepisywania na angielski”.
Co do wycen to niestety często spotykam się ze stwierdzeniem, że tłumaczenia są za drogie. Niestety nikt nie bierze pod uwagę tego, że tłumaczenia nie są bułką z masłem i niejednokrotnie tłumacz musi włożyć wiele wysiłku w to, co robi, bo tekst sam się nie tłumaczy ( chociaż ludzie są przekonani, że robi się to od ręki).
Tak, ja nawet raz usłyszałam „to niech mi Pani to (polski tekst) przepisze po angielsku”:) Pozdrawiam
Pani Moniko dziękuję za post. Nieskromnie poproszę o więcej szczególnie czekam na drugą część postu: http://www.frogtranslation.com/blog/rozne-sposoby-wykonywania-zawodu-tlumacza-cz-1/
Proszę spodziewać się więcej w poniedziałek