tłumaczenie z polskiego na angielski
Miałam ostatnio przyjemność tłumaczyć teksty na stronę biura rachunkowego zlokalizowanego w Londynie. Tłumaczenie z polskiego na angielski miało objąć krótki opis oferty biura. Co ciekawe, klientki zaznaczyły, że tłumaczenie zleciły już wcześniej innemu tłumaczowi, ale nie są zadowolone z usługi. Czułam więc podwójną presję, by sprostać oczekiwaniom właścicielek biura. Jakie to były oczekiwania?
Ich zarzutem do poprzedniego tłumaczenia był fakt, że tłumacz przetłumaczył tekst „zdanie po zdaniu”, a im o tak dosłowne potraktowanie sprawy nie chodziło. Zazwyczaj wcześniej spotykałam się ze stwierdzeniem „słowo w słowo”, które ma oznaczać nieprofesjonalne, słownikowe potraktowanie tekstu, bez brania pod uwagę kontekstu, specyfiki języka, czy nawet składni. Stwierdzenie „zdanie po zdaniu” oznaczało, że klientki oczekują jeszcze większej ingerencji tłumacza w tekst. Musiałam jednak zaznaczyć, że pewne zdania mogą okazać się paralelne, że wszystkiego w tekście nie zmienię i klientki to zaakceptowały.
Koniec końców udało mi się tekst przetłumaczyć zgodnie z oczekiwaniami. Postarałam się, by był chwytliwy i dostosowany do konkretnego rynku, jednocześnie zachowując treści i znaczenia przekazane w tekście oryginalnym. Bardzo lubię zlecenia, które stawiają mi trochę wyżej tłumaczeniową poprzeczkę, szczególnie, że coraz częściej słyszę, że „maszyny” wkrótce tłumaczy zastąpią i nie będziemy już potrzebni. Takie zlecenia i klienci, którzy jasno artykułują swoje potrzeby, dają mi jednak nadzieję, że nie stanie się to tak szybko.