tłumaczenie dla SPA
Hotele i kompleksy wypoczynkowe działające pod dewizą Sanus Per Aquam są na świecie, w tym w Polsce, bardzo popularne. Ta popularność przekłada się również na zlecenia dla tłumacza – jakiś czas temu tłumaczyłam na zlecenie pewnej agencji reklamowej treści ulotek, czasopism i innych materiałów reklamowych dla kilku kompleksów SPA nad morzem i w górach. Niestety wielość takich zleceń może być powodem pewnego zamieszania w życiu tłumacza… O co chodzi? Już tłumaczę.
W tym roku wypoczywałam nad Bałtykiem i skorzystałam z oferty ośrodka w Pogorzelicy, który jako bonus dawał wizytę w hotelu SPA – mogłam skorzystać z basenu i kompleksu saun. Ośrodek znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie hotelu SPA, dla którego tłumaczyłam między innymi cenniki zabiegów, ulotki reklamowe i treści promocji na angielski. Dostałam odpowiedni voucher-wejściówkę, na której jak byk widniała znajoma mi nazwa kompleksu SPA.
Kiedy nadszedł odpowiedni dzień, wybrałam się spacerkiem do wspomnianego SPA, aby dowiedzieć się, kiedy mam się stawić na obiad, który również wspaniałomyślnie mi przysługiwał. Podałam Pani w recepcji voucher z pytaniem o godzinę podania obiadu. Niestety, Pani patrzyła na ten kawałek papieru z miną, jakby widziała coś takiego pierwszy raz w życiu. Po dokładnym zlustrowaniu wejściówki zdziwionymi oczyma, jej wzrok w końcu padł na nazwę kompleksu SPA. Wzrok następnie padł na mnie i powiedziała: „ale to jest voucher do SPA w Kołobrzegu…”
No tak, dla SPA w Kołobrzegu też tłumaczyłam. Wszystkie te nadmorskie tłumaczenia dla SPA zlały mi się w jeden tekst o saunach, basenach i relaksie, a że SPA ze znajomą nazwą było tuż za płotem… Kołobrzeg jest niedaleko Pogorzelicy, a i tamtejsze sauny bardzo przyjemne, szczególnie strefa relaksu – łóżko wodne o cielistym obiciu podgrzane do temperatury 36.6 chyba najprzyjemniejsze. Człowiek ma wrażenie, że przytula się do przyjemnego grubasa, który ma tę zaletę, że się nie poci.