Tłumaczenie książki dla dzieci
Tłumaczenie opowiadania dla dzieci na angielski
Mimo że na co dzień zajmuję się głównie tekstami naukowymi, specjalistycznymi, mam również w swoim dorobku tłumaczeniowym kilka pozycji z literatury dziecięcej.
Niezwykły Piotruś
Aktualnie tłumaczę na angielski już drugą część opowiadania o „niezwykłym Piotrusiu”, który wcześniej gubił się we mgle, a teraz walczy ze swoim złym odbiciem w lustrze. Tak jak pisałam już na blogu kilkakrotnie: język potoczny, codzienny, stanowi dla mnie bardzo często większe wyzwanie, niż ten naukowy, bo językiem angielskim nie posługuję się na co dzień i muszę włożyć wiele wysiłku w to, by dialogi bohaterów brzmiały naturalnie. Co mi ostatnio pomogło, to miesięczny pobyt w Stanach Zjednoczonych, gdzie zanurzenie w języku potocznym dodało mi odwagi do dalszej pracy.
Wyzwania literatury dziecięcej
Dodatkowo, język literatury dziecięcej musi być bardzo klarowny, pozbawiony sarkazmu, niedopowiedzeń, co dodatkowo utrudnia mi zadanie. Tłumaczenie książek dla dzieci na angielski jest więc dla mnie bardzo pracochłonnym i czasochłonnym zajęciem, wbrew temu, co może się wydawać postronnej osobie.
Satysfakcja gwarantowana
Właśnie dlatego jest to zajęcie szczególnie satysfakcjonujące. Wiem, że kiedy przebrnę przez to tłumaczenie na angielski, to będę zadowolona. Co ciekawe, często w trakcie pracy mam wrażenie, że tekst angielski jest kiepski, że mogłabym to zrobić lepiej. Ale gdy skończę i zacznę czytać gotowe tłumaczenie, okazuje się, że całość brzmi naprawdę dobrze. Nie wiem do końca, na czym to polega, to pewnie jakaś psychologiczna ciekawostka.
Tłumaczenie na angielski
Bardzo często spotykam się z pytaniem, czy nie obawiam się tłumaczyć literatury na angielski. Ludzie wychodzą z założenia, że tylko Anglik, czy Amerykanin powinien tłumaczyć na angielski, a ja powinnam zostać przy tłumaczenia z angielskiego na polski. Tak się akurat składa, że 80% moich zleceń dotyczy tekstów polskich, które trzeba przetłumaczyć na angielski i mam w tym względzie ponad 10-letnie doświadczenie. Obawiam się więc już trochę mniej 🙂